wtorek, 28 maja 2013

28-05-2013



Poniedziałek był dla Ka dniem Rolanda Garrosa, ekscytacji i piłeczek w kolorze lemoniady.  Ka uwielbia tenisa i tenisistów. Szczególnie tych, którzy pochodzą Serbii, mieszkają w Monako i wygrywają fantastyczne mecze. Ociekają później potem, który nie śmierdzi i rzucają pachnące fiołkami koszulki w publiczność. Jest w nich szaleństwo polskiego ułana i namiętność Latynosa.  Ka z takim samym zaangażowaniem śpiewa hymn Polski i Serbii. W końcu, kto jak nie ona tak dobrze rozumie jego słowa. Ka widzi w tenisistach nie tylko rakiety. Uwielbia ich sprawność, szybkość, serwis backhandy i forhendy. Na korcie dostrzega każdy szczegół. Zawraca się jej w głowie od obserwowania piłeczki do tego stopnia, że wysiada po złej stronie Sekwany i błądzi w poszukiwaniu mostu. Dużo narzeka na Francuzów i ich zachowanie na korcie. Zgrzyta zębami, gdy rano metro jest jeszcze zamknięte. Chce wrócić w październiku. 













Brak komentarzy:

Prześlij komentarz