wtorek, 18 czerwca 2013

18-06-2013



Po tygodniu pracy, łażenia, nieudanych zakupów i nieciekawych przyjęć zaczęłyśmy się dusić. Miasto nas przytłoczyło. Potrzebowałyśmy oddechu. Przyszedł czas na zmiany, przyszedł czas na weekendową podróż. Rouen nie jest wielkim miastem. Czaruje domkami, kościołami i uliczkami. Nie dziwimy się Monetowi, że był urzeczony katedrą. Większe wrażenie zrobił jednak na nas kościół St. Ouen. Nie dziwimy się też Emmie Bovary, że nie chciała mieszkać na normandzkiej prowincji. Miasto było nieżywe, ciche i zamknięte. Nie wiemy, czy chcemy jeszcze tu wrócić. Nie jesteśmy rozczarowane, czujemy niedosyt.  I tak, my, cesarzowe na normandzkiej prowincji pospieszyłyśmy na pociąg. Bo jest tylko jedno właściwe dla nas miejsce. Paryż





























Brak komentarzy:

Prześlij komentarz