T. bywa wybredny. Buty muszą być skórzane, najlepiej
sztyblety, a samochody francuskie, najlepiej citroeny. Bo T. uwielbia
francuski. Oczywiście język i szyk. W jego życiu na pierwszym miejscu są Trzy
Kobiety. Córki uczy, by wyciskały życie jak cytrynę, żonie codziennie pokazuje,
że życie bez niej nie miałoby sensu. Na liście tego, co kocha jest jeszcze
piłka nożna, najlepiej szybka, angielska, którą lubi oglądać z londyńskich
trybun i świat podwodny. Właśnie tam najbardziej jest sobą. Pod wodą jego
twarz zawsze jest uśmiechnięta i to nie z powodu maski i fajki. Cieszy się jak
dziecko, obserwując pluski i pląsy kolorowych rybek. Wiem, że chciałby, bym
życzyła mu dziś więcej spotkań z rekinami, bo przecież życie bez dreszczyku
jest nieciekawe. Ale dziś życzę mu przede wszystkim spokoju w sobie i
odpoczynku. Mniej liczby pi, więcej złotych rybek. Nie zgadnę, czego by sobie
zażyczył. Ja bym w nim nic nie zmieniła. W prezencie dla niego kilka samochodów do kolekcji, słodkości i Paryż. Dla mnie jest najwspanialszy na
świecie. Mój Tata.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz