Święto muzyki jest dniem hałasu, pisków i zgrzytów. Na rogu
każdej ulicy, a czasem również wzdłuż niej ustawieni są muzycy, gromadzący małe
tłumki gapiów. W powietrzu unosi się zapach taniego wina, kwaskowatego potu i
naszej irytacji. Jak to możliwe, że soczyste allegro miasta zmieniło się w
krzykliwe unisono? Dźwięki rozpadły się i potłukły, jak pijane nastolatki,
które tego dnia ochoczo wyszły na ulice. Spacerujemy zniesmaczone, nucimy pod
nosem francuskie piosenki, w kraju, gdzie nikt już ich nie śpiewa…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz